' name='keywords'/> Zarządzanie Środowiskiem: Dostęp do ziemi i wody jako prawo człowieka

poniedziałek, 14 marca 2011

Dostęp do ziemi i wody jako prawo człowieka

Kto jest właścicielem ziemi? Kto jest właścicielem wody, lasu albo powietrza? Ten
sposób rozumowania, typowy dla naszej kultury, nie jest jednak oczywisty dla
wszystkich ludzi na Ziemi. Czy ziemia, las lub woda w rzece mogą w ogóle być czyjąś
własnością?

„Dla większości tradycyjnych społeczności” pisze Victoria Tauli-Corpuz „lasy są uważane za dobro wspólne. Koncepcja własności ziemi jest dla nas absurdem.”
Wielu Indian Ameryki Północnej (żyjących jeszcze dzisiaj) uważa, że to człowiek należy do ziemi, a nie ziemia do człowieka. Odżibwejowie mówią o ziemi, na której żyją nishnabe akin, co znaczy „ziemia, do której należą ludzie”.

W Polsce zgadzamy się, że powietrze jest dobrem wspólnym. Woda i ziemia stały
się towarami na sprzedaż. Relacja ludzi z ziemią zmieniła się. Sposób postrzegania
świata się zmienił. Czy rzeczywiście jest tak, że jeden człowiek może uważać, że jest właścicielem np. całej doliny w górach i zabrania innym wstępu do niej, bo to jego prywatna posiadłość? Że ziemia, która daje człowiekowi życie, której pierwiastki budują jego ciało, jest jego własnością? Przecież to jest śmieszne. To tak jakby pchła twierdziła, że jest właścicielem słonia, tylko dlatego, że siedzi na jego grzbiecie.

Jakie ma to znaczenie w praktyce? Jeżeli uważamy, że każdy człowiek ma prawo
dostępu do ziemi, aby móc utrzymywać się z jej uprawy (nie chodzi tu o postawienie
domku nad jeziorem), wówczas ogranicza to możliwość posiadania większej ilości ziemi
niż jest konieczne dla zaspokojenia własnych potrzeb. Trudno bowiem uznać, że jest w
porządku, aby jedna osoba miała gospodarstwo rolne wielkości 200 ha, a inni musieli
szukać jedzenia w mieście na śmietnikach i nie móc samemu uprawiać żywności.
Odmawianie ludziom dostępu do ziemi, oznacza ni mniej ni więcej jak odmawianie im
możliwości utrzymania się. Choć, takie rozumowanie może wydawać się radykalne, to
art. 2 konstytucji stanowi, że: „Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem
prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej.”
Jeżeli uznamy także, że każdy człowiek ma prawo dostępu do wody, wówczas jest
bezpieczniej, jeżeli wodę w miastach i wsiach dostarczać będą firmy publiczne, a nie
prywatne. Dlaczego?

Dlatego, że jeżeli (odpukać) na skutek zmian klimatu wystąpi w
Polsce poważny niedobór wody, to prywatne firmy kierujące się logiką maksymalizacji
zysku będą decydować o tym, kto wodę dostanie, a kto nie. Pozostawienie publicznego
zaopatrzenia w wodę ma sens także z punktu widzenia ekonomicznego, albowiem
publiczna firma zawsze dostarczy wodę taniej niż prywatna i nie musząc kierować się
zyskiem, nie będzie oszczędzała na jakości. Aby jednak publiczna firma działała dobrze, potrzebny jest bezpośredni i realny nadzór mieszkańców nad jej działalnością, bo inaczej może się zdarzyć, że będzie nią kierował ktoś, kto nie ma do tego kwalifikacji, a jest jedynie znajomym prezydenta miasta lub wójta. Warto jest także mieć na uwadze, że Bank Światowy i inne instytucje międzynarodowe nie zalecały prywatyzacji dostarczania wody dlatego, że prywatna firma zawsze zrobi to lepiej i skorzystają na tym mieszkańcy, ale dlatego, by otworzyć dla międzynarodowych firm kolejną sferę gospodarki i dać im możliwość powiększania zysków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz